Justyna Gongała
marzec 19, 2014
Refleksja nad istotą czasu, wpisana jest w niemal każdy aspekt ludzkiego życia. Choć pojęcie to powraca regularnie, tak w mowie potocznej, jak w wypowiedziach natury naukowej czy filozoficznej, wciąż próżno szukać jednorodnej, kompleksowej definicji. Relatywne doświadczanie czasu jest faktem, bez względu na to, czy dowodów dostarcza nam obiektywna nauka, czy indywidualne odczucia i przemyślenia. Te ostatnie zresztą, stanowią największą skarbnicę rozmaitych koncepcji i fascynującą galerię różnorodnych form ich wyrazu. Motyw czasu to jeden z najpopularniejszych wątków absorbujących wyobraźnię artystów. Tę samą ulotną, nieodwracalną, nieprzewidywalną ,metafizyczną naturę czasu, wyrażają martwe natury XVII wiecznych mistrzów niderlandzkich, rozpływające się zegary Salvadora Dali i abstrakcyjne płótna Barnetta Newmana.
Z tematem tym od trzynastu lat mierzy się Joanna Imielska – artystka, której wystawę pt. „Zapisane godziny” do 13 marca, prezentuje Galeria Wspólna.
Przemijanie i odradzanie, zmienność i nieprzewidywalność, liniowość, ciągłość, cykliczność – to aspekty, którym artystka daje wyraz w swoim cyklu rysunkowym Czas. Cykl ten, konstruowany od 2001 roku, czyni formę otwartą na nowe wątki i rozwiązania, oscylując między tym co uniwersalne, a osobiste i wewnętrzne. W najnowszych pracach artystka skupia się na swoim indywidualnym doświadczaniu czasu – niepokojącej świadomości ciągłego ruchu i niemożliwości zatrzymania zegarów.
Koło – bogata w symbolikę figura geometryczna, wyraźnie nawiązująca do kształtu tarczy zegarowej stanowi główny motyw serii rysunków Joanny Imielskiej. Brak wskazówek i cyfr nie zakłóca jasności odbioru przedstawień, które zgodnie z zasadą ruchu zegara, akcentują poszczególne godziny doby. Obrazy te przywodzą na myśl licznik z pierwszych kadrów starych filmów, który odmierzał sekundy pozostałe do rozpoczęcia seansu. Choć prace te w istocie stanowią swoiste preludium do dalszej części cyklu, to nie sposób przeoczyć ich autonomicznej treści, zakodowanej w strukturze form. Ów artystyczny kod tworzą różnego rodzaju linie: zapis EKG, rytm snu, wersy odręcznego pisma. W abstrakcyjną, uniwersalną formę wkrada się czynnik indywidualny – osobista, intymna narracja. Statyczną ramę kompozycji rozpiera skumulowany ładunek wewnętrznej ekspresji. Liczne kontrasty i załamania wprowadzają wrażenie wibracji i pulsowania. Widzimy niepokojący ruch i niemal słyszymy złowrogie tykanie, a gdzieś z oddali rytmiczny oddech i bicie serca.
W wielkoformatowych obrazach Imielska rozkłada strukturę czasową godziny na czynniki pierwsze, jakby w obawie przed przeoczeniem najdrobniejszej jednostki. W pracach tych szczególną uwagę zwraca skrupulatność zapisu, niemal fizyczne doświadczanie czasu. Wydaje się, że każda sekunda znalazła swój wyraz na papierze. Linearność ulega skomplikowaniu. Zmieniają się kierunki zapisu, bezkresne linie tworzą sieci i labirynty. Wyznaczają figury geometryczne. Artystka wprowadza nowe narracyjne struktury – fragmenty map i planów miast, brzmiące niczym echa wspomnień z przeszłości. To, co zdawało się być bieżącym notatnikiem ulotnych chwil, przypomina raczej złożoną relację z godzinnej podróży w czasie – tym teraźniejszym, przyszłym i przeszłym.
Motyw błędnej podroży, zagubienia i poszukiwań to kolejny czytelny wątek prac Imielskiej. Próbę zamknięcia i zatrzymania czasoprzestrzennego chaosu w uniwersalnych formach geometrycznych unicestwia ich podskórna tkanka – indywidualny kod, ilustrujący to, co ludzkie, zmienne i nieprzewidywalne. Kluczowym jest tu motyw labiryntu, któremu artystka poświęca serię osobnych prac. Jak sama wyznaje, z formą tą nieodłącznie wiąże się element wyboru – gry, równie ekscytującej co pełnej obaw wędrówki. Może być wiele ścieżek prowadzących do środka, ale niekoniecznie do jednoznacznego celu.
Zdanie to stanowi także klucz do interpretacji całej długotrwałej pracy Imielskiej nad cyklem Czas. Świadomość niemożności przedstawienia natury czasu w prosty uporządkowany sposób nie udaremnia jej prób. Co więcej, ciągłe eksplorowanie tego tematu pomaga oswoić się z poczuciem przemijania. A może wręcz przeciwnie – pozwala pozornie zatrzymać czas, silniej doświadczyć pewnych jego aspektów? Sam proces twórczy zdaje się być równie istotny, co wieńczące go kolejne prace. Analogicznie, odbiór tych dzieł wymaga dłuższej kontemplacji. Zaangażowania intuicji i prywatnych przeżyć. Nasuwa się tu skojarzenie medytacji ze wschodnią mandalą, do której formą nawiązują niektóre obrazy Imielskiej.
Inaczej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o realizacje malarskie artystki. Prace Mikrokosmos wprost uderzają feerią barw i efektów świetlnych, jak odbity na płótnie obraz z kalejdoskopu. Dzieła te emanują energią witalną i rozbuchaną emocją, w pełni realizując postulat Kandinskiego, który właśnie w kolorze upatrywał narzędzie do poruszania odpowiednich tonów ludzkiej wrażliwości.
Jedną z ciekawszych prac malarskich prezentowanych na wystawie jest dzieło Tęczowy 2. To wielobarwna kompozycja, zbudowana z niewielkich jednostek kwadratowych, do złudzenia przypominająca rozpikselowany obraz komputerowy. Skojarzenie z rzeczywistością wirtualną, prowadzi refleksje nad sposobami pojmowania i przedstawiania czasoprzestrzeni na zupełnie nowe tory. Być może w pracy tej pobrzmiewa echo filozoficznej teorii symulacji Jeana Baudrillarda. Może wszystko, czego doświadczamy jest tylko pozorem rzeczywistości, a sam czas jedynie konceptem, który pozwoliliśmy sobie narzucić i tylko od nas samych zależy czy odnajdziemy jego inne perspektywy?
[EN] „Saved Hours” of Joanna Imielska
Passing and regenerating, variability and unpredictability, linearity, continuity, circularity – these are matters which the artist expresses in her drawing cycle Time. This cycle, constructed since 2001, makes the form open to new topics and solutions, oscillating between the universal, and the personal and internal . In recent works the artist focuses on her personal experience of time – a disturbing awareness of constant movement and inability to stop the clocks. (…)
In the large-format paintings, as if in fear of overlooking the smallest unit, Imielska divides temporal structure of an hour into prime factors. In these works, what attracts particular attention is meticulousness of record, almost physical experience of time. It seems that every second found its expression on paper. Linearity is getting complicated. Directions of recording are changing, endless lines create networks and labyrinths. They mark out geometric figures. The artist introduces new narrative structures – fragments of maps and city plans, sounding like echoes of memories from the past. That which seemed to be the current notebook of fleeting moments, actually resembles a complex account of one-hour journey in time – present, future and past .
The motif of a stray journey, confusion and exploration is another clear thread of Imielska’s works. An attempt to close and stop the spatio-temporal chaos in the universal geometric forms is destroyed by their subcutaneous tissue – an individual code illustrating what is human, changeable and unpredictable. (…) The awareness of being unable to represent the nature of time in a simple well-arranged way does not thwart her attempts. Moreover, the continuous exploration of this topic helps get used to the feeling of passing. Or perhaps, on the contrary – it allows apparently stopping time, stronger experiencing some of its aspects? The creative process itself seems to be as important as following works crowning it. Similarly, the reception of these works requires longer contemplation, engagement of intuition and personal experiences. This prompts the association with meditation of eastern mandala which some Imielska’s paintings formally refer to.
(…)
Maybe everything we experience is only an appearance of reality, and time itself is merely a concept which we allowed imposing on ourselves and it only depends on us whether we find its different perspectives?