Państwowa Galeria Sztuki
marzec 3, 2014
[PL] „Znaki Joanny Imielskiej”, 1997: Niektórzy ogłaszają śmierć poezji, a okazuje się, że są poeci, nawet nobliści, rodzą się nowi, którzy poetami być muszą, którym nie wystarcza codzienna rzeczywistość. Już kilka razy ogłaszano śmierć sztuki, ale są artyści, którzy muszą tę rzeczywistość przetwarzać, zadawać pytania, demaskować albo porządkować i podziwiać.
Joanna Imielska z Poznania należy do tych twórców, którym akt tworzenia sprawia radość. Jej malarstwo to nie tylko sprawność warsztatowa, to bardzo osobista opowieść o świecie ludzi i tajemnicach natury. W Państwowej Galerii Sztuki Imielska pokazuje prace pochodzące z trzech cykli tematycznych: „Znaki“, „Cztery pory roku“ i „Kamienie“. W pierwszym temacie obszar artystycznych penetracji sięga znaków kultury greckiej, która żyje w nas i trwa, wyznaczając drogę w następne tysiąclecie, drogowskaz, co nie pozwala zabłądzić. Lekkość, ulotność, a mimo wszystko trwałość emanują z wielkich płócien artystki, składających się na cykl „Cztery pory roku“. Zachwyciło mnie w tym zbiorze bardzo niezwykłe, rozwirowane biało-brązowe lato – obrazowe uzewnętrznienie stanu duszy. Symbolem łączącym wszystkie pory roku jest motyw liścia.
Fascynują artystkę kamienie – stabilne, trwałe, odwieczne, w których zaklęty jest ludzki los i dzieje natury. A może kamień ma wnętrze? Imielska nie ukrywa, że studiuje jego naturę, zagląda do środka, tak jak Wisława Szymborska w swoim znakomitym wierszu „Rozmowa z kamieniem“. Bo tylko ziemia, kamień – najstarsze, najprostsze symbole są w stanie przekazać nam prawdę. Nie przypadkiem prof. Izabela Gustowska opatrzyła wystawę swojej dyplomantki mottem z Enzensbergera.
„To, co trzymasz teraz w dłoni jest prawie białe, ale nie całkiem, coś całkiem białego nie istnieje, jest gładkie, twarde, cienkie, zwarte i zazwyczaj szeleści, skrzypi, rozpiera się, rozmięka, prawie bezwonnie, a takim jakie jest, nie pozostaje; pokrywa się kłamstwami, wchłania wszelką grozę, wszelkie sprzeczności, marzenia, lęki, sztuczki, szloch, żądze, aż się zeschną i zżółkną, zbutwiałe i szare, aż rozmiękną na deszczu, rozpadnie się w śmieciach, coraz mniej tego będzie, tylko to co najlepsze może – w którym może to, czego nikt nie napisał, jest najlepsze: ryba, solniczka, gwiazda, jednorożec, słoń albo łeb wołu, znak świętego Łukasza co się nie zjawia, gdy trzymasz to pod światło – przetrwa, być może, tysiąc la, lub jeszcze minutę“.
Malarstwo Joanny Imielskiej nosi w sobie cechy poznańskiej Akademii – solidnej, ale takže otwartej na wszystkie propozycje. Każda z pracowni nosi znak profesora; od tradycji zanurzonej w głębokim humanizmie, po awangardę, nawet postmodernizm.
Artystka nie czuje melancholii, nudy, udręki, zmierzchu końca wieku.
„Dzisiaj coraz mniej jest ludzi szczęśliwych, coraz mniej ludzi, którzy kochają świat, coraz mniej ludzi, którzy śledzą wschody i zachody słońca“ – taką osobą według Izabeli Gustowskiej jest Joanna Imielska i takie są jej prace.
(lesz)
Joanna Imielska z Poznania należy do tych twórców, którym akt tworzenia sprawia radość. Jej malarstwo to nie tylko sprawność warsztatowa, to bardzo osobista opowieść o świecie ludzi i tajemnicach natury. W Państwowej Galerii Sztuki Imielska pokazuje prace pochodzące z trzech cykli tematycznych: „Znaki“, „Cztery pory roku“ i „Kamienie“. W pierwszym temacie obszar artystycznych penetracji sięga znaków kultury greckiej, która żyje w nas i trwa, wyznaczając drogę w następne tysiąclecie, drogowskaz, co nie pozwala zabłądzić. Lekkość, ulotność, a mimo wszystko trwałość emanują z wielkich płócien artystki, składających się na cykl „Cztery pory roku“. Zachwyciło mnie w tym zbiorze bardzo niezwykłe, rozwirowane biało-brązowe lato – obrazowe uzewnętrznienie stanu duszy. Symbolem łączącym wszystkie pory roku jest motyw liścia.
Fascynują artystkę kamienie – stabilne, trwałe, odwieczne, w których zaklęty jest ludzki los i dzieje natury. A może kamień ma wnętrze? Imielska nie ukrywa, że studiuje jego naturę, zagląda do środka, tak jak Wisława Szymborska w swoim znakomitym wierszu „Rozmowa z kamieniem“. Bo tylko ziemia, kamień – najstarsze, najprostsze symbole są w stanie przekazać nam prawdę. Nie przypadkiem prof. Izabela Gustowska opatrzyła wystawę swojej dyplomantki mottem z Enzensbergera.
„To, co trzymasz teraz w dłoni jest prawie białe, ale nie całkiem, coś całkiem białego nie istnieje, jest gładkie, twarde, cienkie, zwarte i zazwyczaj szeleści, skrzypi, rozpiera się, rozmięka, prawie bezwonnie, a takim jakie jest, nie pozostaje; pokrywa się kłamstwami, wchłania wszelką grozę, wszelkie sprzeczności, marzenia, lęki, sztuczki, szloch, żądze, aż się zeschną i zżółkną, zbutwiałe i szare, aż rozmiękną na deszczu, rozpadnie się w śmieciach, coraz mniej tego będzie, tylko to co najlepsze może – w którym może to, czego nikt nie napisał, jest najlepsze: ryba, solniczka, gwiazda, jednorożec, słoń albo łeb wołu, znak świętego Łukasza co się nie zjawia, gdy trzymasz to pod światło – przetrwa, być może, tysiąc la, lub jeszcze minutę“.
Malarstwo Joanny Imielskiej nosi w sobie cechy poznańskiej Akademii – solidnej, ale takže otwartej na wszystkie propozycje. Każda z pracowni nosi znak profesora; od tradycji zanurzonej w głębokim humanizmie, po awangardę, nawet postmodernizm.
Artystka nie czuje melancholii, nudy, udręki, zmierzchu końca wieku.
„Dzisiaj coraz mniej jest ludzi szczęśliwych, coraz mniej ludzi, którzy kochają świat, coraz mniej ludzi, którzy śledzą wschody i zachody słońca“ – taką osobą według Izabeli Gustowskiej jest Joanna Imielska i takie są jej prace.
(lesz)
tekst do wystawy: Joanna Imielska „Lekkość, stabilność, trwanie“, Państwowa Galeria Sztuki, Płock, 1997